Strzelba Smith&Wesson M&P12

28-06-2023

Smith & Wesson w swoich materiałach pisze o strzelbie M&P 12: Zaprojektowana do ochrony domu… Należy potraktować tę informację poważnie i z ufnością. Gdyby niekorzystne okoliczności spowodowały, że musiałbym w środku nocy, w swoim domu w lesie sięgnąć po broń – wybrałbym M&P 12.

Kalkulacja jest prosta. Przy znakomitej manewrowości w ciasnych pomieszczeniach wynikającej z układu bullpup i niezawodności systemu pump action, dysponujemy 14 nabojami 12 ga w dwóch rurach magazynków. Jeśli załadujemy loftki o średnicy 9 mm (8 w naboju), otrzymujemy 112 pocisków skutecznych na dystansie 25 m i dalej. Strzelba nie wymaga też szczególnej troski o skład i celność – ważny jest mniej więcej właściwy kierunek strzału. Ale… po opróżnieniu magazynków i neutralizacji zagrożenia, musimy liczyć się z gruntownym remontem naszych wnętrz, nie tylko zmywaniem podłóg…

Dlaczego zacząłem od amunicji i liczenia pocisków? Ponieważ pojemność magazynków M&P 12 jest istotą genezy konstrukcji tej broni, a różnorodność dostępnych naboi 12 ga pozwala wybierać to, co jest nam potrzebne do zastosowania w przewidywanych okolicznościach. Przed designerami firmy postawiono określone zadanie – mają zbudować broń prostą, maksymalnie kompaktową, skuteczną i dysponującą bardzo dużą siłą rażenia.

Na marginesie warto dodać, że ładowanie M&P 12 jest uciążliwe, pomimo sporych ułatwień wynikających ze świadomości problemu w procesie projektowania. Zastosowano odsuwaną kolbę ułatwiającą dostęp do rur magazynków i komory nabojowej, czy bardzo proste w obsłudze dźwignie blokujące naboje. Ich naciśnięcie umożliwia rozładowanie i ułatwia ładowanie. Nie zmienia to zasadniczo sytuacji, w której raczej powinniśmy dysponować tym, co mamy i nie liczyć na szybkie doładowanie w sytuacji krytycznej. Jednak 14 + 1 (ewentualnie w komorze) to bardzo dużo.

M&P 12 w sposób oczywisty jest wzorowana na funkcjonującej już na rynku strzelbie KelTec KSG z 2011 roku, która użytkowo była wyjątkowo twórczym rozwinięciem koncepcji typu Mossberg 590 S Shockwave i jemu podobnych, sięgających do starej tradycji zwyczajnych obrzynów. Pomimo dużej popularności KelTec KSG nie odniósł oczekiwanego sukcesu ze względu na kilka problemów. Jednak otworzył zupełnie nowy rozdział w designie broni. Do tej pory próbowano zwiększać pojemność strzelb za pomocą magazynków pudełkowych, które mają swoje oczywiste wady. Zmieniają obrys broni, jej manewrowość i bywają zawodne z nabojami 12 ga.

Dobrze, że Smith & Wesson nie obawiał się wyraźnej inspiracji, potrafił broń znacząco zmodyfikować i udoskonalić, a potencjał firmy umożliwił rozwiązanie sporych problemów materiałowych, które przekładały się bezpośrednio na cenę KSG. Ominął również w ten sposób trudny okres dojrzewania projektu kosztem użytkowników i M&P 12 cieszy się doskonałą opinią amerykańskich strzelców. Trzeba pamiętać, że od lat 70. XX wieku S&W nie produkował strzelb. Ostatnia, Model 916, sprawiała kłopoty, później bazowali na kooperacji z japońską Hową i importowali strzelby z Turcji. Wejście na rynek z pump action shotgun w układzie bullpup w momencie szczególnego zainteresowania bronią taktyczną do ochrony domu, to śmiała  decyzja.

Powstała strzelba ergonomicznie zbliżona do AR z elementami przeniesionymi wprost z linii pistoletów M&P. Osiowy układ punktu podparcia kolby, kąt chwytu pistoletowego i obustronne bezpieczniki manualne AR, agresywnie fakturowane wymienne nakładki dostosowujące wielkość z M&P – wszystko to znamy i lubimy. Przedni chwyt przeładowania jest masywny, stabilnie mocowany i gwarantuje bezpieczeństwo w momencie strzału – nie wysuniemy dłoni przed wylot lufy. Przeładowanie jest dość długie, ma około 35 cm i wymaga pewnego przyzwyczajenia. Po prostu musimy daleko wyciągać drugą rękę.

Okno wyrzutowe gilz i rozładowania magazynków znajduje się na dole, dokładnie w płaszczyźnie pionowej i nie stanowi typowej dla układu bullpup przeszkody w pełnej oburęczności. Przycisk zwolnienia systemu przeładowania i opróżnienia komory nabojowej znajduje się w przedniej części osłony spustu. Jest wygodny i w zasięgu dłoni operującej na spuście. S&W dodał jeszcze na górze komory nabojowej dotykowy i wizualny wskaźnik obecności naboju. W sytuacji awarii, przy pomocy listwowego przycisku na wewnętrznej stronie kolby zwalniamy i odsuwamy kolbę do tyłu. Mamy wtedy wygodny dostęp do komory nabojowej i rur magazynków.

Doskonale przemyślano sposób zmiany magazynków. Są to dwa wyeksponowane i oznaczone L/R przyciski przesuwające blokadę w lewo lub w prawo. Ma to oczywiste zastosowanie po wystrzeleniu 7 naboi z jednej rury i przejściu na drugą. Ma również inne przeznaczenie. W jednym magazynku możemy mieć np. naboje gumowe, a w drugim buckshoty do rozstrzygania znacznie poważniejszych sytuacji.

W pewnym sensie jako dodatek dla eksperymentujących strzelców Smith & Wesson umożliwił stosowanie wymiennych czoków w lufie. W komplecie, w potężnej skrzyni M&P otrzymujemy dwa: cylinder i improved cylinder (1/4). Nie przekonuje mnie atrakcyjność zwężenia wylotu lufy i uzyskania bardziej skupionej wiązki śrutu w strzelbie o charakterze taktycznym, ale zawsze stwarza to możliwość sprawdzenia jak działa.

Opis M&P 12 w najmniejszym stopniu nie może zastąpić bezpośredniego kontaktu z tą bronią. Jej duża masa, pewny chwyt, trochę dziwne złożenie i łatwe przeładowanie potrafią zaskoczyć. Pomimo masy ma świetną manewrowość, przed dłonią podtrzymującą nic nie wystaje, spust pracuje nieźle, a szyna picatinny i system M-LOK pozwalają montować wszystko, co wydaje nam się konieczne. Na pewno nie jest to strzelba do polowania na ptactwo i długich wypraw w góry.

M&P 12 jest kwintesencją broni kompaktowej z zaskakującą lufą długości 19”. Nieuniknione jest pytanie: dlaczego, z racji ewidentnych korzyści system bullpup nie zdominował oferty wszystkich producentów pomimo ponad stu lat istnienia. Łatwo wyobrazić sobie np. krótki karabin precyzyjny z grubą lufą 24” i parę innych pomysłów.

 

Są trzy zasadnicze przyczyny i kilka mniej istotnych.

Po pierwsze – tradycja. Układ ergonomiczny jest radykalnie inny od tego, do czego przywykliśmy i wymaga przyzwyczajenia, co nie jest problemem dla zaangażowanych strzelców, a może stanowić przeszkodę w szkoleniach powszechnych.

Po drugie – funkcjonalnie broń jest znacznie bardziej skomplikowana i w efekcie przekłada się to na masę całości. M&P 12 bez amunicji ma masę prawie 4 kg, a po dołożeniu jeszcze 14 naboi z ołowianym kulami… Rozbudowany mechanizm spustowy i zespoły kinetyczne wymagają czyszczenia, które może sprawiać kłopot niedoświadczonym użytkownikom. Samo rozłożenie strzelby S&W musi być poprzedzone przeczytaniem instrukcji – nie jest intuicyjne, a i tak trzeba pokombinować.  

Po trzecie – komora nabojowa i wszystko, co w niej się dzieje w momencie strzału ma miejsce blisko twarzy strzelca. Dawniej obawiano się niedoskonałości materiałowych i problemów z wytrzymałością. Obecna technologia i procesy kontroli wykluczają ryzyko uszkodzenia, ale syndrom pozostał.

 

Żadna z tych przyczyn nie jest problemem krytycznym i nie dyskwalifikuje broni w XXI wieku. Potwierdzeniem słuszności koncepcji są powstające obecnie konstrukcje. Nie jest ich dużo, ale design broni ewoluuje bardzo, bardzo powoli i praktycznie stale bazuje na rozwiązaniach z XIX i XX wieku.

 

- Michał Maryniak -