Strzelanie 03

12-08-2019

Odrzut broni jest prawdopodobnie największym problemem strzelca. Oczywiście, większość z nas może z przekonaniem powiedzieć, że z odrzutem radzi sobie doskonale. Jest również grupa ekstremistów, którzy jeśli nie poczują kopnięcia i nie zobaczą siniaków, to nie będą pamiętali, że w ogóle strzelali. Nie raz widzimy radosny uśmiech po strzale i słyszymy pełen satysfakcji komentarz – ale kopie... Jednak pomijając przyjemności, odrzut broni jest zjawiskiem niezwykle złożonym, poddającym się analizie tylko po dość radykalnych uproszczeniach, a co najważniejsze – zawsze niekorzystnym dla strzelca. Jedyny pożytek, to umiejętne wykorzystanie sił działających „w drugą stronę” do napędu automatyki broni. Tylko... jest to radość mechanika, użytkownika może to nic nie obchodzić i często nie obchodzi...

Pisząc o problemie odrzutu nie mam na myśli czasami bolesnej relacji człowiek-broń, a przede wszystkim zależność broń-cel w kolejnych strzałach. To jest istota sprawy. W momencie przed strzałem cel jest uchwycony w przyrządach i broń jest stabilna lub, jak w przypadku strzału śrutowego, ma określony ruch. Strzał destabilizuje broń i wymusza konieczność ponownego naprowadzenia, czasami wręcz odnalezienia celu w lunecie. O ile w przypadku pistoletu i odległości pistoletowej jest to proste, nawet uwzględniając czynnik czasu, to już z małym rewolwerem .357 Magnum jest trochę gorzej, a z karabinem na 500 m i silnym nabojem może wymagać pewnej biegłości.

Na zjawisko odrzutu składa się kilka elementów.

Pierwszym i podstawowym jest działanie bezpośrednie poprzez dno łuski na zaryglowaną komorę zamkową i broń. Siła, po uproszczeniu, jest policzalna i zależy wprost od masy pocisku, prochu i masy broni. Generalnie, sprawa jest oczywista – im większy pocisk i mniejsza masa broni, tym większy odrzut. Są nawet normy określające akceptowalne wielkości teoretyczne. Ciekawym błędem, który często popełniamy, jest zapominanie o sztywno zaryglowanej komorze zamkowej w zespole kinetycznym broni samopowtarzalnej. Jest to bezpośrednie oddziaływanie trwające ułamki sekund, ale wraz z ruchem pocisku do przodu w lufie, broń jest pchana do tyłu jak w prostym repetierze. Dopiero, kiedy gazy dotrą do bloku gazowego i wrócą na klucz gazowy lub tłok, zaczyna się proces odryglowania komory zamkowej. Paradoksalnie, podobne zjawisko występuje w broni z zamkiem swobodnym. Bezwładność masy zamka utrzymuje go bezpiecznie w miejscu przez chwilę, dopóki nie ruszy, rozpoczynając cykl przeładowania.

Drugim elementem jest odrzut powylotowy. Zjawisko, o którym dość rzadko myślimy, a które może stanowić prawie połowę siły działającej na strzelca. W momencie opuszczenia lufy przez pocisk sprężone gazy prochowe zaczynają działać na broń jak silnik rakietowy – napędzają całą masę broni w kierunku osiowo przeciwnym do własnego ruchu. Proste i oczywiste. Równie oczywiste staje się zastosowanie urządzeń wylotowych, których zadaniem jest przynajmniej częściowe skierowanie strumienia na boki czy nawet lekko do tyłu. Ich skuteczność jest różna tak, jak zupełnie różne bywają kształty, które potrafią nadawać im projektanci. Nie wynika to z nadmiaru ekspresji designerskiej, tylko z nieprawdopodobnie trudnych do policzenia zjawisk dynamicznych zachodzących w balistyce przejściowej. Niewątpliwą, dodatkową zaletą hamulców wylotowych jest ograniczenie destabilizującego działania gazów na pocisk w momencie opuszczania lufy.

Podsumowując i zakładając, że wszystko (z hamulcem włącznie) działa mniej lub bardziej harmonijnie, spróbujmy sobie wyobrazić, jakie zamieszanie powstaje w ruchomych zespołach naszej broni samopowtarzalnej. Na przykładzie aera DI. Lekka iglica uderza w spłonkę, wybucha proch i pocisk powoli przemieszcza się do przodu w lufie. Z proporcjonalną siłą broń kierowana jest do tyłu. Suwadło stoi. Pocisk mija otwór bloku gazowego w lufie, gazy przedostają się na klucz gazowy i zaczyna się ruch odryglowania komory zamkowej. Rygle wyskakują i suwadło dostaje kopa, wpada na masę i sprężynę urządzenia oporopowrotnego napinając po drodze mechanizmy kurka. Karabin cały czas porusza się do tyłu napierając na ramię strzelca. Mniej więcej w tym czasie pocisk opuszcza lufę i strumień gazów trafia na przegrody urządzenia wylotowego. Działająca przez moment siła silnika odrzutowego zostaje gwałtownie wyhamowana. Suwadło trafia na zderzak w rurze kolby i gwałtownie zmienia kierunek. Napędzane sprężyną wraca w swoje przednie położenie. Ruch jest trochę hamowany podczas wybierania kolejnego naboju ze szczęk magazynka, ale i tak z dużą siłą cały zespół zamka trafia na komorę nabojową, którą rygluje. W tym miejscu mamy do czynienia z często pomijanym zjawiskiem narzutu. Gwałtowne wyhamowanie masy może powodować lekki ruch lufy broni w dół. Zjawisko to jest doskonale odczuwalne w pistolecie przy bardzo szybkim strzelaniu. Drugi strzał idzie w dół pomimo oczywistego podrzutu broni.

Do tego poetyckiego opisu kinetyki karabinu AR dodajmy jeszcze trzeci element sił oddziałujących na strzelca podczas strzału – ruch osiowo skrętny wynikający z wymuszenia ruchu obrotowego masy pocisku przez gwint lufy. Zjawisko znane i łatwe do zilustrowania np. podczas uruchamiania wiertarki trzymanej w dłoni. Czasami próbują temu przeciwdziałać kompensatory na lufach odkręcając strumień gazów wylotowych.

Budując skomplikowany obraz sytuacji, która dzieje się w naszym karabinie podczas strzału musimy pamiętać, że jest to bardzo krótka chwila, w której dzieją się rzeczy o potężnej sile i nieprawdopodobnej dynamice. Jak już napisałem, o odrzucie można mówić tylko w sporym uproszczeniu, pomijając tarcia elementów ruchomych, pocisku przeciskającego sie przez gwint, drgania lufy itd. Odrzut jest zjawiskiem osiowym i przekłada się na istotny dla nas podrzut broni. Znając i rozumiejąc zjawisko, można próbować je minimalizować i ograniczać jego wpływ na skuteczność strzału. Pierwszy zaczął o tym myśleć Eugene Stoner, a dzisiaj pracuje nad tym ze znakomitym efektem John Paul. W AR możemy świadomie używać regulatorów gazowych, dobierać masy suwadeł i właściwe urządzenia oporopowrotne, przewidzieć co będzie z naszą optyką zamontowaną na szynie delikatnego łoża. Nawet w broni krótkiej pojawiają się czasami ciekawe koncepcje – Mateba, Rhino, Hudson.

O tym w następnym Strzelaniu.

MJM