Czym S&W Performance Center 686 5” Plus różni się od 686, które powstały w 1980 roku? Przede wszystkim masą (1089 g) i wyważeniem, następnie precyzją dopracowania i pasowania wszystkich części przez rusznikarzy w warsztatach Performance Center, a dopiero dalej rozbudowanym suwakiem zwalniania bębna i wyfrezowanym gniazdem moon clips.
PC 686 5” Plus został zbudowany na średniej, relatywnie lekkiej ramie L. Powstała ona jako rozwiązanie problemów amerykańskiej policji używającej rewolwerów Smith & Wesson w kalibrze .357 Magnum z ramą K, która nie wytrzymywała obciążeń generowanych przez silny nabój. Połączono dużą ramę N z K i osiągnięto kompromis, który sprawdza się i doskonale funkcjonuje bez większych zmian przez ponad czterdzieści lat.
Pod lufą przeprojektowano natomiast masywną półkę z osłoną wyrzutnika bębna. W nowym 686 jest ona ukośnie ścięta, a geometria nawiązuje nieco do tradycyjnych rewolwerów z XIX wieku. Uzupełnieniem jest wentylowana górna szyna. Słusznie uznano, że zarówno do strzelań sytuacyjnych, obronnych jak i do sportów dynamicznych, w których nikt rozsądny nie używa amunicji magnum, dodatkowe dociążenie „na lufę” redukujące podrzut jest zbędne. Mniejsza masa z przodu polepsza zdecydowanie manewrowość broni, szczególnie w opcji 686 5”.
Wirtuozerię rusznikarzy Performance Center możemy zobaczyć w miejscach szczególnie wrażliwych i ważnych dla pracy rewolweru. Jest to osadzenie i pozycjonowanie bębna oraz działanie mechanizmu spustowego. Jarzmo bębna z bębnem jest blokowane w sposób klasyczny – osiowo. Jednak pasowanie elementów jest na tyle precyzyjne, że pozostawia minimalną szczelinę około 0,003” (0,0076 mm) pomiędzy przednią płaszczyzną bębna a płaskiem stożka przejściowego lufy. Jest to wartość, którą można zaakceptować tylko pod warunkiem idealnej precyzji i absolutnie stabilnego pozycjonowania całego zespołu. I to gwarantują fachowcy PC.
Podczas strzału wszystkie elementy rewolweru są poddawane olbrzymim obciążeniom dynamicznym. Pracuje szkielet, jarzmo, oś bębna i nie ma tu, w odróżnieniu od pistoletu, częściowego przejęcia energii przez masę zespołów kinetycznych i sprężyny układu oporopowrotnego. Pomijając minimalny w tym przypadku przedmuch, cała energia jest skierowana na pocisk w lufie i w przeciwnym kierunku – na nadgarstek, staw łokciowy i ramię strzelca.
Na marginesie warto dodać, że przy dużych kalibrach i silnym naboju odradza się blokowanie wyprostowanego ramienia w łokciu, zaleca lekkie ugięcie i amortyzację odrzutu. Pozwala to uniknąć paskudnych urazów. Mała szczelina pomiędzy lufą i bębnem wymusza dodatkowo uważną kontrolę stanu osadzających się w tym miejscu tzw. produktów spalania prochu. Jest to cecha naturalna wszystkich rewolwerów i czasami nagromadzenie brudu może zablokować obrót bębna.
Nie warto nawet pisać o pracy spustu w trybie SA (single action). Praktycznie można odnieść wrażenie, że kurek jest uruchamiany jedynie impulsem elektrycznym z mózgu strzelca, bez udziału dłoni. Natomiast w trybie DA spust jest długi lecz nieprawdopodobnie jednorodnie miękki. Bez zgrzytów, tarcia i bez charakterystycznych, wyraźnych informacji co robi po drodze, aż do momentu zwolnienia kurka z zaczepu. Miałem kontakt z rewolwerem wyjętym prosto z kasety, a z każdym wystrzelonym pudełkiem amunicji może być tylko lepiej…
Oddzielnym, ale najbardziej widocznym elementem, jest znacznie powiększony i inaczej niż w standardowych S&W zaprojektowany suwak zwolnienia zaczepów bębna. Pozwala on łatwo wypiąć bęben kciukiem i palcem wskazującym prawej ręki, lub w nieco karkołomny sposób zrobić całą operację lewą ręką nie zmieniając chwytu dłoni strzelającej. Na pewno można się do tego szybko przyzwyczaić i mam wrażenie, że zdecydowanie polubić. Pozornie dość agresywny i wystający manipulator wydaje się przeszkadzać, jednak ze względu na średnicę siedmiokomorowego bębna nie powiększa gabarytu broni. Koncepcja wydaje się trafiona, tym bardziej że jej pierwowzory również odnajdziemy w historycznych konstrukcjach broni.
Dołączane do Smith & Wesson Performance Center 686 5” Plus trzy szybkoładowacze moon clips są uznawane za najlepsze rozwiązanie problemu przeładowania rewolweru. Bęben musi być do nich dostosowany, stąd nie są powszechnie przyjęte i popularne. Ale… jest jeszcze drugi problem. W USA funkcjonują trzy podstawowe organizacje zajmujące się rewolwerowym sportem strzeleckim: IDPA (International Defensive Pistol Association), USPSA (United States Practical Shooting Association), ICORE (International Confederation of Revolver Enthusiasts). Mają one różne regulaminy zawodów, które nie zawsze dopuszczają użycie moon clips, tak jak czasami ograniczają pojemność bębnów do sześciu naboi dyskwalifikując siedmiokomorowego 686 5”. Ponieważ polskie i europejskie regulaminy często opierają się na założeniach przyjętych przez naszych bardziej doświadczonych przyjaciół – warto to sprawdzić.
Rewolwery, być może również z racji swojej długiej historii, mają w sobie mnóstwo magii. Bliski kontakt z nimi skłania do uważności i poetyckiej refleksji nad procesami, które zachodzą w momencie strzału. Wszystko jest widoczne i odczuwalne. Każdy powinien wziąć do ręki duży wheel gun .357 Magnum i przekonać się jak pracuje. Jak energia odrzutu zamienia się w podrzut, jak ułożyć dłoń na chwycie i jak szybko wracać na cel pracując na spuście w długim trybie double action. Jak ruch palca pokonuje opór sprężyny, obraca bęben, odwodzi i zwalnia kurek, który spadając na iglicę gwałtownie hamuje powodując lekki narzut. Zobaczyć wyraźnie jak magia zamienia się w odczuwalną fizyczność w dość prostej i zrozumiałej formie.
Michał Maryniak