Model 627 V-Comp jest przeznaczony do sportu i... do szuflady starego, mahoniowego biurka w gabinecie, na którego pokrytym skórą blacie znajdziemy również najnowszy laptop i szklaneczkę dobrej whisky. V-Comp jest ceniony przez strzelców dynamicznych i tarczowych (pomimo pięciocalowej lufy), a wbrew swojemu wieczorowo-eleganckiemu wykończeniu (czarny aksamit szkieletu i matowy, szary bęben, kurek, język spustowy, kompensator podrzutu).
Można zaryzykować twierdzenie, że nie ma na rynku lepszych rewolwerów od S&W Performance Center. Oczywiście, myślę o produkcji seryjnej, nie jednostkowej na zamówienie wyrafinowanych i zamożnych klientów. Performance Center robi broń doskonale wykończoną i spasowaną rękami najlepszych fachowców Smith & Wesson i jednocześnie zaprojektowaną pod bardzo konkretne zadania. Czasami to zaskakuje, ale zawsze widoczny jest celowy design, chociaż nie zawsze na pierwszy rzut oka...
627 V-Comp jest ciężki (1320 g bez amunicji, 8 sztuk .357 Magnum 158 gr – 120 g), ale taki powinien być. Masywna lufa ma w rewolwerze większe znaczenie niż kompensator. Podrzut jest nieunikniony i wynika z samej budowy rewolweru – siły odrzutu skierowanej relatywnie wysoko nad chwytem. Tak jest i trzeba umieć to opanować (do pewnego stopnia) i polubić. Kompensator podrzutu może pomóc, ale w niewielkim stopniu, a dodatkowo jego użycie może być czasami wykluczone przez regulaminy zawodów. Problemu nie ma. W pudle rewolweru znajdziemy niewielką nakładkę na lufę bez szczelin kompensacyjnych. Wymiana jest prosta (jedna śruba), o ile nie doprowadzimy do zbyt dużego zabrudzenia, o które nietrudno.
Przy tak pięknej broni dziwić może zwyczajny, czarny chwyt z gumowatego tworzywa sztucznego. Spodziewalibyśmy się raczej twardego i ciemnego cocobolo z ręcznie (ostatecznie – laserowo) ryflowanymi powierzchniami. Może to dziwić, lecz nie powinno, jeśli myślimy o sporcie i strzelaniu. Duże, ze znakomicie ergonomicznie ukształtowanymi podcięciami na palce i zaskakująco wąskie (dostosowane do każdej dłoni) nakładki z przeciwślizgowego plastiku, dają gwarancję pewnego trzymania broni w każdych warunkach. Docenimy je tylko podczas strzelania, podczas oglądania coś nam lekko zgrzyta estetycznie...
Mechanizm spustu w trybie SA pracuje bardzo delikatnie i nawet słowo „krótko” tutaj nie pasuje, praktycznie wystarczy dotknięcie. Do tego Performance Center już nas przyzwyczaiło. W trybie DA jest natomiast dość długi, ciężki, z dużym i jednorodnym oporem. Wyczuwamy całą, wbrew pozorom, dość skomplikowaną mechanikę. Pozycjonowanie bębna jest idealne, w punkcie, bez jakichkolwiek luzów. Jarzmo bębna jest stabilizowane poprzez kulowy zatrzask wskakujący w nacięcie w osłonie lufy. Jest to rozwiązanie lepsze od tradycyjnego zatrzasku na końcu osi bębna pod lufą, ponieważ bęben jest łapany z dwóch stron blisko swojej masy.
Szczelina pomiędzy czołem bębna a stożkiem przejściowym lufy jest bardzo mała. Jest to dobre ze względu na mniejsze przedmuchy boczne, ale zmusza nas do sporej troski o czystość. Nie ma w tym nic szczególnego – rewolwery tak mają, a czoło bębna i tylny płask lufy mają znaczenie krytyczne dla ich poprawnego funkcjonowania. Zastanawia mnie tylko krótszy bęben (około 1,5 mm) dający w efekcie większą przestrzeń w ramie. Być może to tylko kwestia zdjęcia masy z ośmiokomorowego cylindra stali.
O wirtuozerii rzemieślników i drobiazgowości designerów Performance Center może świadczyć drobiazg, na który nie zawsze zwracamy uwagę – delikatne podcięcie wewnętrznej krawędzi wyrzutnika łusek w celu ułatwienia szybkiego ładowania bębna. Fazka jest niewielka, a znacząco świadczy o doświadczeniu fachowców. Za to oczywiście płacimy, ale przynajmniej wiemy za co i po co... Bęben ma oczywiście podtoczenie na tzw. moonclips – cienkie gwiazdki do mocowania naboi. Jest to wynalazek znany i stosowany. Ma tylko jedną wadę – bez specjalnego narzędzia trudno jest je do blaszki wcisnąć, a jeszcze trudniej wyciągnąć... Warto o tym pamiętać. Przyrząd jest prosty i tani, a świetnie rozwiązuje kłopot.
Performance Center 627 V8 ma dobre, regulowane przyrządy celownicze. Muszka jest mocowana na jaskółczy ogon, szczerbinka ma dwie śruby typowe dla Smith & Wesson. Jeśli chcemy i rygory zawodów, w których startujemy na to pozwalają, możemy po zdjęciu całego elementu szczerbinki przykręcić na szkielet szynę i zamontować dowolną optykę. Przy znakomitej celności i ośmiu nabojach .357 Magnum w bębnie daje to naszej broni zupełnie inny potencjał.
MJM