Wielka waliza. W środku flagowy pistolet CZ przeznaczony do sportu. TS Orange z trzema magazynkami o pojemności 20 naboi, kompletem sprężyn, sprężynek, kołków, wymiennych zderzaków zamka i innych cząstek, których obecność zazwyczaj nie wchodzi w standardowy pakiet producenta. Jednak nie waliza i jej treść stanowi o wartości broni. Wartością jest sam pistolet. Idealnie dostrojony, ręcznie polerowany i pasowany, z mechanizmem spustowym działającym w momencie dotknięcia... na samo życzenie strzału. Wszystko zapakowane w klasyczną formę tradycyjnej, dużej CZ 75. Prawie. W samym szkielecie, pomimo połączenia sprawdzonych już koncepcji Tactical Sports i Czechmate, wprowadzono kilka drobnych udoskonaleń. Ale nawet małe zmiany na tym poziomie broni dla zawodników mają olbrzymie znaczenie. Warto wziąć do ręki, porównać i docenić celowość poprawek.
Nie można pisać o CZ 75 bez odniesienia do kawałka historii. Jest to broń mająca już prawie pół wieku, do produkcji weszła w 1976 roku. Zaprojektowana w Czechosłowacji przez braci Josefa i Františka Koucké, stanowiła wyłom w sowieckich standardach obowiązujących wszystkie bratnie narody. Była zasilana nabojem 9x19 mm Parabellum, a więc przedmiotem wrogim i nieakceptowanym w lepszym świecie. Do dziś do końca nie wiadomo, dlaczego partia na to pozwoliła. Dzięki temu i dzięki szczególnej polityce eksportowej władz, CZ 75 zaczęła obrastać w legendę. Po części uzasadnioną – był to bardzo dobry pistolet wojskowy, po części nie – bo nie był konstrukcją szczególnie nowatorską. Powielał browningowskie rozwiązanie zastosowane w HP. Bracia Koucké dołożyli jednak do niego sporo ciekawych elementów funkcjonalnych, znacznie poprawili technologiczność produkcji i nadali mu znakomitą formę. CZ 75 został doskonale zoptymalizowany ergonomicznie. Pasował do większości użytkowników. Był i nadal jest pistoletem po prostu ładnym, harmonijnym, co na rynku nie tylko cywilnym ma paradoksalnie całkiem duże znaczenie.
Ta mała dygresja historyczna była konieczna, ponieważ strzelając z dzisiejszej CZ 75 TS Orange, odnajdziemy w niej wszystko to, co wtedy znalazło uznanie na całym świecie. Chociaż czasami światu łatwiej było tworzyć własne, lepsze kopie (Tanfoglio, Jericho), niż poprawiać socjalistyczną jakość ówczesnej produkcji przemysłu zbrojeniowego.
TS Orange jest bronią ciężką. Masa pustego pistoletu to 1300 g. Dodajemy jeszcze do niego 20 sztuk amunicji 9x19 mm Parabellum w magazynku i ewentualnie jeden nabój w komorze. W sporcie jest to zaletą – masa stabilizuje broń i pozwala szybko oddać kolejne strzały. Dodatkowo, po lewej stronie szkieletu, umieszczono półkę pod kciuk, która ułatwia kontrolowanie podrzutu. Chwyt jest wąski (pomimo dużej pojemności magazynka), łatwy do objęcia, głęboko i wysoko podcięty. W TS Orange zmieniono ryflowanie z tyłu i przodu (ponoć 25 lpi) wzmacniając pewność trzymania w wilgotnej dłoni. Okładki z lekkiego stopu aluminium są cienkie, nie poszerzają i nie wyoblają chwytu, pozwalając intuicyjnie orientować broń w przestrzeni. Dodano również dobry, nieprzerośnięty magwell ułatwiający szybką wymianę magazynków. Praktycznie w tym momencie mam jedyne zastrzeżenie – pasowanie lejka do krawędzi gniazda budzi delikatny niepokój... Rekompensuje to powiększony, pomarańczowy przycisk zrzutu magazynka usytuowany ergonomicznie w zasięgu kciuka każdej wielkości dłoni – o ile chcemy tak to robić.
CZ 75 TS działa wyłącznie w trybie SA. To dobre rozwiązanie do sportowych strzelań dynamicznych, ale nie tylko. Przede wszystkim pozwala bardzo precyzyjnie i jednoznacznie zdefiniować spust, który w tym układzie służy wyłącznie do zrzucenia kurka z zaczepów. W trybie DA zawsze będziemy mieli pierwszy strzał i kolejne, już inne. Nie tak dawno próbowała sobie z tym poradzić Para Ordnance wprowadzając pojęcie i tryb LDA, ale z nienajlepszym skutkiem przy znacznej komplikacji delikatnej mechaniki. Generalnie, jestem zdecydowanym zwolennikiem SA, nawet w pistoletach defensywnych, ale to już bardziej kwestia psychologii użycia broni w sytuacji kryzysowej. TS do SA i ewentualnie opcji poruszania się z napiętym kurkiem dokłada obustronne, chociaż różnej wielkości bezpieczniki manualne.
CZ 75 TS Orange wyposażono w kutą lufę ze stali znacznie lepszej niż w standardowych cezetkach, osadzoną w zamku pracującym na polerowanych prowadnicach wewnętrznych pełnej długości. Ręcznie dopasowane zostały również występy ryglujące. Całość działa niezwykle płynnie i miękko. Lekki kurek napinany idealnie gładką płozą zamka, zrzucany prostym językiem spustowym z delikatnym ryflowaniem w płaszczyźnie kantaku, z krótkim, a nawet bardzo krótkim resetem, nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Mamy do czynienia z wysokiej klasy bronią sportową, przygotowaną do zawodów przez fachowców amerykańskiej CZ. Nawet przyrządy celownicze są dokładnie takie, jakie powinny być – muszka światłowodowa i regulowana szczerbinka z dużą płytką wysłaniającą i niewielkim, precyzyjnym nacięciem. Praktycznie, oprócz pasa i amunicji, nie musimy czegokolwiek szukać i nic więcej robić po wyjściu ze sklepu, aby wygrywać. Pomimo dość wysokiej ceny, TS Orange jest bronią relatywnie tanią w zestawieniu z podobnej klasy produktami konkurencji i dodatkami, które dostajemy w walizie.
MJM